Dla osób które pierwszy raz jadą do Włoch zwłaszcza autem jak my, przygotowaliśmy trochę rad i spostrzeżeń jakie mamy po wyjeździe a za jakiś czas wrzucimy też podsumowanie ile wyniósł nas cały 10 dniowy wyjazd. Absolutnie wszystko planowane było przez nas, żadnych gotowych tras z Internetu, planów zwiedzania itp. Nie planowaliśmy zwiedzania wszelkich zabytków kultury, muzeów itp. z kilkoma bardzo małymi wyjątkami. Skupiliśmy się na widokach, krajobrazach, uliczkach oraz kuchni. Pojechaliśmy małym busem typu Fiat Doblo Maxi (auto kupiłem pół roku wcześniej po to by wszedł do niego mój…. motocykl!). Mieliśmy więc 2 środki transportu. Z motocykla korzystaliśmy jednak mało – raczej ze względu na zbyt wysoka temperaturę.
- Najważniejsza rada wg mnie to: NIE PLANUJ ZBYT DUŻO! Zostaw miejsce na improwizacje. Z naszego planu nie zrealizowaliśmy ok połowy gdzie podkreślam nie zwiedzaliśmy zbyt dużo obiektów w środku. Na miejscu na 90% okaże się że jest piękniej niż na jakimkolwiek filmiku, zdjęciu itp. więc dużo dłużej będziesz zachwycać się widokami i całą atmosferą.
- Jedzenie: zasadniczo jak w Polsce w dużej mierze sugerujemy się opiniami z Google, podobnie było tu. Nad Como trafiliśmy do świetnej restauracji – jednak ceny były wyższe bo po ok 14 EU za danie. Było warto bo były świetne. To tu właśnie zainspirowałem się gnochi z gorgonzolą czy jak podać idealne ravioli. W dodatku kelner nas obsługujący sporo umiał po polsku bo pochodzi z … Kijowa! Natomiast w wielu miejscach gdzie opinie były bardzo dobre to potrawy były dla nas dobre lub średnie ale na pewno nie zachwyciły ani zainspirowały. W drugą stronę natomiast kupiliśmy w malej miejscowości Rosia niedaleko Sieny pizze tylko za 5 Eu i była świetna! W dodatku okazało się że pracuje tam polka mieszkająca w Italii od dziecka.
- Lemonsoda – to po prostu Lemonsoda w puszce a nie lemoniada robiona na miejscu.
- Nad Como najlepiej poruszać się stateczkami a nie dookoła autem bo to ogromna strata czasu, spory problem z parkingiem który w dodatku wcale mało nie kosztuje. Drogi są wąskie i potrafią być ruchliwe. W mojej ocenie najlepiej jak już to wynająć skuter 125 ccm i ewentualnie nim się poruszać.
- Jazda motocyklem w środku dnia to nawet dla mnie jako już doświadczonego motocyklisty to masakra. Sadzę że ze skuterem wcale nie byłoby inaczej. Jest po prostu za gorąco, Z okolic Sieny na drogę Gladiatora wybrałem się sam – zrobiłem ok 150 km w ciągu 4h. Wyjechałem o 8 rano. O 10 na miejscu już było gorąco. A dodam że choć nie powinienem jechałem tylko w krótkich spodenkach, lekkich butach i letnim buzerze. W dodatku jakieś 25 km zrobiłem jakąś szutrową drogą bo Google Maps nie wiedziało o zamkniętej drodze – to akurat mi się spodobało bo zobaczyłem piękne widoki.
- Jeżeli widzisz coś fajnego to zrób temu czemuś zdjęcie bo może później tamtędy już nie będziesz wracać albo braknie ci czasu. Mi nie chciało się wyciągać drona z plecaka i sfilmować starej opuszczonej willi z prowadzącą do niej drogą z cyprysami. Tego żałuję.
- Jeżeli masz środki finansowe i trochę czasu przed wyjazdem koniecznie kup sobie drona. To co można nim uchwycić jest świetne, w dodatku jakie ujęcia nagrać. Zobaczysz to czego nie da się zobaczyć, zaoszczędzisz sporo czasu na szukaniu miejsca do dobrego zdjęcia. Nie polecam kupować dronów tanich – zasadniczo ich wadą są krótkie zasięgi, słaba jakość obrazu i czas lotu na 1 baterii. Miałem DJI Mavic Air 1 – koszt w tej chwili ok 2 tys zł, po ok pół roku zmieniłem na DJI Mavic Air 2. Z tym dronem raczej zostanę na długo. Na 1 baterii polatasz ok 35 min a w zestawie są 3 szt więc raczej na całodniowym wyjeździe prądu nie zabraknie bo nie wszędzie latać po prostu wolno. Dronem odlatywałem po 600 m ode mnie (także nad samo może i przy większym wietrze) i nie tracił zasięgu co jest dość ważne.
- We Włoszech sporo autostrad jest płatnych i na nieszczęście obsługują je automaty których nie lubię i zawsze mam z nimi problem. Na pewno zabierz ze sobą sporo banknotów po 5 i 10 EU oraz sporo monet: 1 i 2 EU. Automaty chyba nie obsługują większych nominałów niż 20 EU. Warto mieć więc ze sobą też kartę bo są osobne dedykowane bramki do takich płatności.
- Stacje benzynowe to kolejne automaty których nie cierpię. Musisz wpierw podać kartę lub zapłacić odgórnie za paliwo a dopiero potem dystrybutor ci poda. Jak nie masz miejsca w zbiorniku bo okaże się ze za dużo dałeś kasy a nie ma miejsca na paliwo to kasa i paliwo przepada – chyba ze masz ze sobą bańki. Dlatego jako ze byłem po raz drugi w Italii ale pierwszy raz autem zabrałem ze sobą bańki no i lejek do tego. Czasem nie szło znaleźć stacji a paliwa było mało więc zatankowałem sobie ze swojej rezerwy- nie traciłem czasu i nerwów. Poza tym jeżeli stacja paliw jest na uboczu to wcale nie znaczy że paliwo jest tańsze. Na takiej bocznej stacji bywało o 50 centów droższe niż przy głównej drodze.
- Przygotowanie auta do podróży to osobny temat ale miesiąc przez wyjazdem wyłapuj każdą usterkę i od razu ją usuwaj. Wymień olej oraz filtry, nabij i odgrzyb klimatyzacje, sprawdź płyny, zawieszenie czy coś nie stuka, czy tłumik się dobrze trzyma, stan opon oraz to czy koło zapasowe ma powietrze a ty wszystko co potrzebne by to koło wymienić. Ja prócz tego zabrałem sporo innych rzeczy z uwagi na to ze lubię być przygotowany a i sporo rzeczy umiem zrobić sam ale o tym można osobnego posta napisać.
- Kontakty w Italii są nieco inne niż w PL. Tzn ze bolce są tam z nieco innym rozstawem – dokładnie może 2-3 mm oraz są raczej cieńsze niż w PL. Wiele z polskich urządzeń bez problemu da się wsadzić do ich gniazdek ale nie wszystkie więc uważajcie. Niektóre noclegi miały normalne nasze gniazdka ale np. tylko w ilości jednej sztuki więc warto mieć też solidnego powerbanka z którego parę razy korzystałem.
- Coperto to coś co zawsze musisz zapłacić – każda restauracja ma inne. Od 1 do 4 euro za osobę więc nie zdziw się jak usiądziesz, wypijesz szybko wodę za 2 Eu a rachunek dostaniesz np. na 5. Takie maja zwyczaje. W dodatku zdarzyło nam się że Pan przyniósł rachunek na 72 Eu przy czym zaznaczył ze przy zapłacie gotówka będzie 65 EU bo przerzucają płatność terminalem na klienta (prowizje). Co ciekawe przyniósł normalny paragon na kwotę 72 i po zapłacie gotówka przekreślił go i napisał 65 EU. Oboje byliśmy zdziwieni i nie wiem już sam czy mówił prawdę czy to jakaś zagrywka ale widzieliśmy ze w stosunku do Włochów to samo było robione a restauracja była dość droga jak i klientela raczej zamożniejsza.
- Zainstaluj sobie aplikację do tłumaczenia na żywo. Mówisz po polsku, aplikacja w parę sekund tłumaczy na włoski, pojawia się tekst jak i lektor po włosku mówi co chcemy – sporo to ułatwia jednak trzeba mieć połączenie z Internetem.
- Sporo osób w miejscowościach turystycznych bardzo słabo mówi po angielsku ale bez większego problemu się można dogadać. W mniejszych miejscowościach już prawie wcale nie znają angielskiego – totalnych podstaw. Co ciekawe nawet młodzi ludzie nie bardzo mówią po angielsku – nie wiem czego oni się uczą w szkole ale w porównaniu do PL to mam wrażenie ze tam nie znają w ogóle języków obcych.
- U nas nie do pomyślenia ale na włoskich autostradach płatnych są zamontowane fotoradary i to dość sporo więc uważaj. Gorzej jest jeszcze na bocznych drogach bo maja radar praktycznie w każdej mniejszej miejscowości lub po drodze. W okolicach Sieny spotkałem radary na bocznych drogach co ok 10 km.
- Sjesta. Trwa od ok 13 do 19 wieczorem. W tym czasie restauracje w większości są zamknięte. Planuj zawsze mieć coś ze sobą coś do jedzenia i picia i jak chcesz koniecznie zjeść w jakiejś knajpce – tak zaplanuj dzień by trafić w to kiedy jest czynna. My raz nie trafiliśmy i musieliśmy zapełnić brzuchy bardzo słabą pizzą.
- Będąc nad wodą czy basenem pamiętaj żeby się często smarować kremem do opalania, nawet jeśli jest wodoodporny to i tak nie zaszkodzi dać go więcej. My smarowaliśmy się dobrym kremem 50 tką i byliśmy na granicy lekkiego poparzenia a siedzieliśmy na plaży dość krótko.
- Załatw sobie wcześniej kartę i aplikacje Revolut, nam nie zdążyła przyjść bo za późno się tym zajęliśmy ale pomoże Ci zaoszczędzić nieco gotówki na przewalutowaniu.
- Możesz kupić wiele rzeczy znacznie taniej odchodząc w boczną uliczkę lub po prostu szukając. Magnesy te same można było kupić po 1 jak i 4 euro. Ogólnie to co mnie zaskoczyło to właśnie ceny bo w większości były sporo taniej niż w PL. W Pizie wyjątkowo było o dziwo najtaniej – magnesy wychodziły po 1 Eu bo braliśmy kilka więc był rabat a pocztówki od 0,30 w Pisie do 0,60 EU w Levanto.
- Tanie wina wcale nie muszą być złe. Przynajmniej te w Italii. Od rodziny dostaliśmy wino za ok 4 Euro i było świetne, w podobnej cenie kupiliśmy inne i również było świetne. Kup sobie jak możesz więcej. Oczywiście wcześniej spróbuj 🙂
- Muzyka, tu mój błąd a raczej mojego radia bo z 3 pendrivów z muzyka nie działały 2 – radio ich nie widziało. A była tam włoska muzyka której chcieliśmy słuchać po drodze. Natomiast ostatniego dnia do nocy siedzieliśmy na balkonie z widokiem na CinqueTerra i księżycem w pełni oświetlającym morze pijąc świetne słodkie wino i akurat leciało Volare – stwórz sobie taki klimat. Wtedy poczułem że wyjazd można zamknąć i ze jest w 100% udany.
- Wracając do pierwszego punktu: to ze mieliśmy 3 miejsca noclegu na 10 dni miało wady jak i zalety. Nie było dostatecznie dużo czasu a było sporo do zobaczenia. Natomiast po powrocie mieliśmy wrażenie ze nie było nas miesiąc w domu. Czas wcale nie minął nam szybko więc nie mamy poczucia ze to co dobre szybko się kończy. Sadze ze będąc w 1 miejscu czas szybciej by mijał. Dziś natomiast wybrałbym 2 noclegi po 4-5 dni w każdym miejscu.
- Zupełnie nie spodziewałem się tego co zobaczę w okolicy Pienzy – jakoś zdjęcia mnie nie porywały – ale koniecznie tam jedzcie – dolina Val d Orcia jak i Pienza są naprawdę warte przyjazdu i było to ogromne zaskoczenie na plus.
- Plaże we Włoszech są raczej kamieniste, mniej lub bardziej. Kup sobie buty do pływania z silikonem pod spodem. Uwierz ze się przydadzą.
- Z wyjazdem nie czekaj ani chwili. Wsiadaj w samolot lub auto i leć/jedź. Czasy są wyjątkowo zmienne. My mieliśmy ogrom szczęścia – pogoda wszędzie ponad 30 stopni i ani grama deszczu. W dniu powrotu (25.07.2021) zaczęły się strajki na lotniskach więc i przez to wzmożony ruch na drogach. Pare dni potem pogoda znacznie się pogorszyła zwłaszcza nad Como, spadł ogromny grad uszkadzając setki a może i tysiące aut na autostradach a nad Como i Gardą były osówiska, szybkie powodzie i inne nieszczęścia. Dlatego uważam że lepiej jechać niż czekać chyba że pogoda jest już pewna że będzie zła – wtedy bezpieczniej zostać w domu.
Co nas zaskoczyło?
- Najbardziej mnie zdziwiło nad jeziorem Como to że praktycznie w sezonie nie było tłumów. Byliśmy 15-25 lipca i sporo osób było w samej Sienie czy Mediolanie, natomiast w Pizie też nie było jakiś mega ogromnych tłumów.
- Drugim zaskoczeniem był brak straganów z pierdółkami wszelkiej maści jak nad polskim morzem typu baloniki, zabawki, materace do pływania, gazety i cały ten blichtr którego bardzo nie lubię.
- Trzecią rzeczą był ogromny spokój – tu ludzie się nie spieszą. Obserwowaliśmy nawet Pana ze śmieciarki, zagadał praktycznie do każdego od którego brał śmieci więc wyjazd nauczył nas że trzeba zwolnić i cieszyć się chwilą.
- Zaskoczył nas też praktycznie brak nowych budynków. U nas wszędzie widać budujące się domu a tu raczej widać ale remonty. Większość budynków jest raczej stara lub mocno stara.
- W marketach typu Lidl czy Conad nie widzieliśmy za bardzo kaw w ziarnach – pewnie są osiągalne ale my trafiliśmy tylko 1 rodzaj. Bardziej popularne widzę są u nich to kawy w kapsułkach bo ich wybór był duży. Ogólnie nawet w marketach jest przeogromny wybór serów makaronów i tam tez kupiliśmy nasz ulubiony Grana Padano. Od rodziny Moniki która mieszka już blisko 20 lat w Italii dowiedzieliśmy się ze piwa zbyt dobrego nie robią ani też nie piją więc tu raczej bardzo słaby wybór dla piwoszy. Naszą uwagę zwróciło też stoisko w markecie z rybami. U nas nawet w typowo rybnym sklepie nie widzieliśmy takiej wystawy z rybami i owocami morza.
Noclegi:
- Como – Limonta. Piękne miejsce z prywatną plażą. Do Bellagio 10 min autem. Prywatny parking. Niezwykle pomocna właścicielka. Piękny widok. Pokój ładny i zadbany oraz dobrze wyposażony. Namiar: https://www.airbnb.pl/rooms/36202142?source_impression_id=p3_1627495409_5oZxwg9EL90zs7tq&guests=1&adults=1
- Toskania – Cotornianio. Dojazd jest lipny i to naprawdę. Na mapach tego nie widać ale od asfaltu drogowskaz pokazuje 3 km, faktycznie jest to ok 5 km bardzo szutrową wyboistą miejscami drogą. W dodatku krętą i pod górę więc auto będzie całe w kurzu. Motocyklem również tamtędy 2 razy jechałem i wcale szybciej nie było. Na miejscu natomiast 100% duch Toskanii z pięknym widokiem nad basenem. Najbliższy sklep ok 25 min więc proponuje tam posiedzieć 2-3 dni max bez wychodzenia i siedzeniem nad basenem. W naszym pokoju niestety brak piekarnika i mikrofali oraz expresu do kawy. Natomiast widok jest piękny no i basen. Totalna cisza. Namiar: https://www.airbnb.pl/rooms/35035720?source_impression_id=p3_1627494940_ehTnfxgAE%2BeJEJ1%2F&guests=1&adults=1
- Cinque Terra – La foce Del Prato – do tego miejsca miałem spory sentyment ponieważ pierwszy raz widziałem taki krajobraz. Natomiast po 3 latach mój zachwyt spadł. Sadząc ze w agroturystyce z pokojem z łazienką będzie lodówka sporo się pomyliłem. Nie było nawet szklanek ani lampek do wina. Co gorzej nie było nawet wspólnej lodówki czy miejsca przyszykowania posiłku. Na szczycie góry gdzie jest lokalizacja jest restauracja prowadzona przez właścicieli ale tu tez niefajna sytuacja ponieważ nie można zamówić jednej potrawy tylko przystawkę, danie itd. Skromna kolacja totalnie bez szału kosztowała nas 20 Eu – co ciekawe nie było cen więc przestaliśmy się tam stołować od razu. Ściany cienkie jak papier, toalety słychać 2 pokoje dalej. Nie polecam chyba ze ktoś ma słabe wymagania. Namiar: https://www.google.com/maps/place/La+Foce+Del+Prato/@44.2127799,9.5461463,15z/data=!4m8!3m7!1s0x0:0x267b2fabd97e6f9c!5m2!4m1!1i2!8m2!3d44.2127799!4d9.5461463
Z rzeczy które zrobiły na nas największe wrażenie to:
- Villa Monastero – cudowne widoki, kolory, słońce, wiatr – zwiedzaliśmy ogrody. Absolutnie koniecznie trzeba tu być.
- Villa Balbinello – cudownie piękne ogrody i drzewo pod którym były kręcone sceny z Jamesem Bondem. Zwiedzaliśmy także środek i naprawdę warto, nie urzekła małą biblioteka z tajemnym przejściem do innej części budynku, gabinet oraz palarnia.
- Rejsy po Como stateczkami.
- Uliczki w Bellegio i słynne schody, ścieżka w Varennie do Villi Monastero.
- Nocleg w Toskanii w totalnej głuszy z pięknym widokiem. W Sienie centrum z zabytkami
- W Mediolanie Galeria Victoria oraz katedra.
- Levanto – średnia miejscowość z dość ładną ale mocno kamienista plażą (już typowo w wodzie). Wszędzie blisko.
Sprzęt jaki zabraliśmy i którym robiliśmy zdjęcia to:
1. 2 x Huawei P20 Pro – swietny aparat. To głównie nimi robiliśmy zdjęcia bo są to też nasze telefony na codzień. Świetnie oddają kolory i większość zdjęć z nich nie ma nałożonego zadnego filtra i są bez jakiejkolwiek obróbki.
Gimbal DJI – świetnie stabilizuje obraz i możemy dzięki nim wykonać sporo ujęć jak np. hyperlapsy czy timelapsy oraz panoramy – koszt ok 350 zł.
Dron DJI Mavic Air 2 – rzecz dla mnie absolutnie najważniejsza – bo zobaczysz to czego inni nie zobaczą ale też wykonasz świetne zdjęcia chociaz czasem trzeba się nad tym napracować jak np. Monika pływająca we flamingu nad basenem. Natomiast dron potrafi tez wykonać hyperlapsa w powietrzu i szerokie panoramy np. z wysokości 150 metrów i tylu samo odległości od nas.
Kamerka sportowa Xioami YI 4k+ w połączeniu z boją i wodoszczelną obudową nagrywała nam ujęcia z basenu czy jeziora. Pamiętaj ze kamerka to jedno ale i do niej czy do drona potrzebna jest karta odpowiedniej wielkości i co ważniejsze nawet szybkości zapisu.
Kamerka sportowa SJ Cam 5000 – nagrania z motocykla – służy mi na codzień jako widorejestrator.
Statyw do zdjęć i nagrań z gimbala – max na wysokość ok 120 cm bo nie wszędzie było jak postawić gimbala na małym dołączonym statywie a raczej nóżkach.
COVID. Nigdzie nie wymagano od nas przestawiania testów itp. Na żadnej granicy nic się nie działo. Jedynie w drodze powrotnej na granicy Włochy-Szwajcaria strażniczka pytała dokąd jedziemy i co mamy na pace (przypominam że jechaliśmy małym busikiem) i kazała jechać dalej. Nie mniej jednak obowiązkiem jest wypełnienie karty lokalizacyjnej którą wydrukowaliśmy sobie po angielsku, niemiecku i włosku oraz test po angielsku (np. antygenowy). Oczywiscie możesz być zaszczepiony i mieć tego potwierdzenie lub badanie po przebytej chorobie. Wszelkie informacje na bieżąco podawane są w aplikacji re-open.eu po polsku.
Kody rabatowe
KUPONY RABATOWE: BON15 – Zniżka 15% na rzeczy z kategorii Boże Narodzenie przy zamówieniach za min 150 zł. BON20 – Zniżka 20% na cały asortyment
Gnocchi truflowe – zabójca mnichów!
Jest to potrawa zwana „zabójcą mnichów” ponieważ była tak dobra że nikt nie chciał przestać tego jeść wskutek czego mnichom pękały brzuchy z przejedzenia ? Przepis jest dość mocno przerobiony względem innych ale to właśnie nasz smak jest chyba najbliższy oryginałowi.